Główny Inny Prognozujący Gary Shilling

Prognozujący Gary Shilling

Twój Horoskop Na Jutro

Zapewne słyszeliście o Henrym Kaufmanie z zespołu Salomon Brothers i Albercie Wojnilowerze z First Boston, doktorze Doomie i doktorze Gloom z prognoz ekonomicznych. Pod koniec lat siedemdziesiątych ich ostrzeżenia o wysokiej inflacji mogły wpędzić rynki w korkociąg. Ale gospodarka już ich ominęła. Jesteśmy w epoce dezinflacji, a ekonomista, który przewidział to jako pierwszy – i być może najlepiej to rozumie – jest obrazoburczym wolnym strzelcem o nazwisku A. Gary Shilling.

Nazwijcie go doktorem Loomem, bo recesja, którą zawsze widzi w przyszłości – w tym w 1987 roku. Niebezpiecznie wysoki poziom zadłużenia, wysokie stopy procentowe i ogromny deficyt handlowy łączą się, tworząc podstawę dla bolesnego i długotrwałego spowolnienia, mówi. Rozpoczyna go spadek wydatków konsumenckich. A kilka poważnych bankructw może zmienić to w staromodną depresję.

Nawet jeśli nie zgadzasz się z prognozą Shillinga, musisz podziwiać jego sceptycyzm i zdrowy rozsądek, który wnosi do prognoz ekonomicznych – a wszystko to w odświeżająco prostym angielskim. Jego rola jako niedźwiedzia wśród byków jest mu znana: w 1973 roku, kiedy był 36-letnim głównym ekonomistą w firmie inwestycyjnej White, Weld & Co., tylko on przewidział recesję w 1973 roku po obejrzeniu złowieszczą akumulację zapasów. Dekadę później jego książka pt. „Koniec inflacji”? Czy jesteś gotowy?, być może trochę za wcześnie ze względu na prognozy ekonomiczne, ale był w odpowiednim czasie, aby skorzystać z własnej rady i zarobić małą fortunę na rynku obligacji.

Shilling i jego pracownicy udzielają porad ekonomicznych około 100 klientom korporacyjnym ze swoich biur w Nowym Jorku. Wywiad udzielili mu starsi pisarze Bruce Posner i Paul B. Brown.

INC.: Dlaczego ktoś, kto zna swój biznes, swoją branżę, miałby zawracać sobie głowę prognozami wielkich ekonomistów, którzy mówią to samo i często się mylą?

SHILLING: Nie ma wątpliwości, że między biznesmenami a prognostykami istnieje rodzaj miłości i nienawiści. W sytuacji, gdy gospodarka jest teraz tak niestabilna, większe siły gospodarcze naciskają na znacznie więcej decyzji biznesowych niż kiedyś, co sprawia, że ​​prognozy są ważniejsze. Jednak zmienność ma inny skutek: z jej powodu wiele prognoz stało się dość kiepskie.

INC.: To dość poważne oskarżenie twojego zawodu.

SHILLING: Trzeba na to spojrzeć w kontekście historycznym. Prognozy naprawdę sprawdziły się w latach 50. i 60., w czasie niemal nieprzerwanego wzrostu amerykańskiej gospodarki. W tamtych czasach łatwo było przewidzieć - wystarczyło wziąć niedawną przeszłość i umieścić na niej linijkę. Ludzie nawigowali, patrząc w lusterko wsteczne – i działało, bo droga była prosta. Ale w rezultacie nastąpiła ogromna przecena umiejętności prognostów, tak że kiedy gospodarka wróciła do prawdopodobnie bardziej normalnych okoliczności – kiedy droga nagle się wykrzywiła w latach 70. – patrzenie w lusterko wsteczne już nie działał. A ludzie biznesu zaczęli czuć się, jakby zostali spakowani.

Obwiniam za to głównie ekonomistów, ponieważ to do nich należało przedstawienie pewnego spojrzenia na to, co robią. Zapomnieli o pierwszej zasadzie ekonomii, która mówi, że nie ma darmowego obiadu.

INC.: Darmowy obiad?

ile lat ma jeremy mckinnon?

SHILLING: Jeśli potrafisz sporządzić prognozę z absolutną pewnością, nikt ci za nią nie zapłaci, ponieważ wszyscy inni też mogą to zrobić. Staje się darmowym lunchem, za który płacisz. Jedyne prognozy, które naprawdę są cokolwiek warte, to te, które wiążą się z pewnym ryzykiem – te, które dają pewien wgląd w to, kiedy konsensus jest błędny, które mówią, gdzie są usterki, odchylenia, zakręty na drodze. To, za co ekonomista otrzymuje wynagrodzenie, to dostrzeganie znaczących, ale jeszcze niezdyskontowanych odchyleń od trendu.

INC.: Czyli krytykujesz, że ekonomiści, podobnie jak dziennikarze, podróżują stadami?

SHILLING: Faktem jest, że ekonomiści są tacy jak inni ludzie: wolą pomylić się w doborowym towarzystwie kolegów, niż być na haju, ryzykując, że zostaną pośmiewiskiem. Oczywiście popełnisz błędy, jeśli odbiegniesz od konsensusu. Ale dla mnie brak odwagi oznacza brak chwały.

INC.: Ten argument ma pewien emocjonalny urok. Ale to nie do końca zgadza się z powszechnym rozumieniem tego, co robią prognostycy. Czy nie podłączasz po prostu wielu twardych, obiektywnych danych do swoich modeli komputerów i czekasz, aż magiczne liczby wyjdą na drugi koniec? Co to ma wspólnego z odwagą lub chwałą?

SHILLING: Może uda mi się to wyjaśnić w ten sposób. Wiele lat temu chodziłem na konferencję prognostyczną na Uniwersytecie Michigan. Tym modelem kierował wtedy facet o imieniu Daniel Suits. Wstawał co roku i mówił: „Oto nasza prognoza sprzed roku. Ale od tego czasu odkryliśmy, że nasz model naprawdę nie pasuje do obszaru samochodowego, więc cofnęliśmy się, przerobiliśmy nasze równania dotyczące samochodów, a następnie ponownie podłączyliśmy liczby i -- co wiesz? -- to wychodzi bezpośrednio na pieniądze. Czy to nie cudowne? Oto nasza prognoza na przyszły rok.

To, czego Dan Suits nie powiedział, to to, że w przyszłym roku nie zwariują samochody – będą to mieszkania, wydatki kapitałowe lub cokolwiek innego. Tak więc prognostycy spędzają tyle czasu na poprawianiu modelu za zeszły rok, że nie zastanawiają się, co ma być naprawdę ważne w przyszłym roku – zastanawiając się, jaki jeden lub dwa czynniki będą odbiegać od trendu , z przeszłych doświadczeń. To jedyne pytanie, które naprawdę warto zadać. Poza tym modelowanie komputerowe jest tylko gloryfikowaną techniką prognozowania trendów -- jest bardzo skomplikowana i bardzo wyrafinowana, ale nie jest zbyt dobra w przewidywaniu punktów zwrotnych.

INC.: Jak widać, w każdej prognozie, która wykracza poza trendy, jest sporo domysłów.

SHILLING: Myślę, że nazwałbym to zdrowym rozsądkiem, a nie zgadywaniem. Polega na czytaniu prasy, rozmowach z biznesmenami, mierzeniu reakcji konsumentów, zastanawianiu się, co wydarzy się w Waszyngtonie. Aby zrobić to dobrze, należy zająć się psychologią, socjologią, finansami, polityką i ekonomią i spróbować połączyć te wszystkie rzeczy razem. Nie twierdzę, że teoretycznie nie da się napisać modelu komputerowego, który to wszystko zrobi. Ale chodzi o to, że nikt nawet się nie zbliżył, szczególnie ekonomiści używający obecnie wielkich modeli ekonometrycznych, które wciąż opierają się na okresie próbnym, który datuje się głównie na lata 50. i 60. – które są nieistotne.

INC.: Kiedy więc czytamy gdzieś, że Gary Shilling przewiduje wzrost produktu krajowego brutto o 3% w przyszłym roku. . .

SHILLING: Właściwie mówimy o 1% do 2% . . .

INC.: Ale czy nie ma nic, co by to wspierało w kategoriach modelu komputerowego?

SHILLING: Zawsze to robisz. Ale muszę powiedzieć, że w dużym stopniu wiemy, gdzie trafimy, zanim złożymy kawałki w całość. W rzeczywistości moglibyśmy uzyskać ujemną wartość wzrostu PKB w 1987 r., ale nie wiedzieliśmy, jaka będzie ujemna. Tak więc przyjrzeliśmy się konsensusowi opinii o 3% wzrostu i powiedzieliśmy, że nie będzie to 3%, ale 1%, aby wskazać, że uważamy, że konsensus jest zbyt wysoki.

INC.: Czyli to dowolna liczba, od 1% do 2%.

SHILLING: Prawie jest.

INC.: W takim razie z tym zastrzeżeniem, co widzisz na rok 1987?

SHILLING: Zanim odpowiem na to konkretnie, myślę, że powinniśmy przyjrzeć się znaczącym odchyleniom, jakie mają obecnie miejsce w gospodarce, ponieważ w dużej mierze wskazują one kierunek.

Być może najważniejsze, że po raz pierwszy od lat 30. znajdujemy się w świecie nadmiaru prawie wszystkiego. W czasie II wojny światowej z pewnością nie było problemu nadpodaży. A po wojnie brakowało dostaw: Europa i Japonia odbudowywały się, co pochłaniało ogromną ilość towarów, podczas gdy w tym samym czasie Stany Zjednoczone nadrabiały brak wydatków w okresie Wielkiego Kryzysu i lat wojny. W latach 60. to wszystko się skończyło, ale i oto inflacja wzięła górę. A inflacja stworzyła swój własny popyt, ponieważ wszyscy kupowali z wyprzedzeniem, a przetworzone petrodolary były pożyczane przez banki z gejowskim oddaniem krajom słabo rozwiniętym.

Popyt wywołany inflacją przeniósł nas na początek lat 80., ale potem inflacja zaczęła bardzo szybko zanikać. I nagle wszystko wywróciło się do góry nogami: na świecie zostało naprawdę niewiele źródeł popytu. Słabo rozwinięte kraje z dnia na dzień zmieniły się z wielkich importerów w wielkich eksporterów, ponieważ musiały eksportować wszystko, co mogły, aby zarobić na wymianie zagranicznej i obsłużyć swoje długi. W 1970 roku te nowo uprzemysłowione kraje – Tajwan, Korea Południowa, Hongkong, Singapur, Meksyk, Brazylia – odpowiadały za zaledwie 4% światowego eksportu. Teraz stanowią 10%. Tymczasem Europa, na którą wszyscy patrzyli jako na kolejną lokomotywę światowej gospodarki, okazała się małą lokomotywą, która nie mogła. Widzieliśmy tam nie tylko niezdolność do generowania wzrostu, ale bardzo wysokie bezrobocie – średnio 11% na Wspólnym Rynku – co daje tym krajom dużą motywację do zwiększania eksportu i ograniczania importu.

INC.: Czyli poza Stanami Zjednoczonymi jest za dużo podaży, za mały popyt.

SZYLING: Dokładnie. I to było coś nowego. Przeszliśmy ze świata postrzeganych niedoborów i inflacji w latach 70. do świata nadwyżek i dezinflacji w latach 80. I to jest fundamentalna zmiana. W dzisiejszych czasach praktycznie nie ma nikogo w biznesie, który wie, jak sobie z tym poradzić, z wyjątkiem kilku facetów pozostałych z lat 30-tych.

INC.: Keynesiści chcieliby, aby rząd stymulował popyt poprzez zwiększenie wydatków rządowych – popyt rządowy. Monetaryści wybraliby stymulowanie popytu poprzez zwiększenie podaży pieniądza.

SHILLING: Ach, ale spójrz, co się stało.

Po stronie wydatków jesteśmy w sytuacji, w której żadna z głównych potęg gospodarczych – Stany Zjednoczone, Francja, Niemcy Zachodnie, Wielka Brytania, Japonia – nie chce wykorzystać swojego budżetu do stymulowania popytu. W rzeczywistości przywódcy wszystkich tych krajów odczytują wyborców jako chcących ograniczyć aktywność rządu i deficyty. Nikt na świecie nie promuje stymulacji fiskalnej jako sposobu na zwiększenie popytu, ani w kraju, ani na całym świecie.

Jeśli chodzi o podaż pieniądza, Rezerwa Federalna ma swój własny problem, który staje się nieco ezoteryczny, ale jest ważny. Ma to związek z szybkością – stosunkiem między ilością pieniędzy, która jest w gospodarce, a ilością generowanej przez nią działalności gospodarczej, która w istocie stanowi PNB. I w każdym większym kraju z wyjątkiem Francji ten stosunek spada po raz pierwszy w okresie powojennym. W efekcie oznacza to, że ludzie i firmy mają więcej pieniędzy na swoich rachunkach bieżących i kontach rynku pieniężnego w stosunku do dokonywanych zakupów.

Powodów jest wiele, ale najbardziej oczywistym jest to, że w okresie deflacji warto trzymać pieniądze. Innym jest to, że wraz ze spadającymi cenami aktywów materialnych – ropy naftowej, budynków komercyjnych, gruntów rolnych itd. – ludzie chcą większej płynności. Dla Fed i banków centralnych innych krajów stanowi to dylemat: aby stymulować popyt, muszą wpompować znacznie więcej pieniędzy, aby uzyskać taki bodziec popytowy, jakiego pragną. Szacujemy teraz, że gdyby Rezerwa Federalna była po prostu neutralna w swojej polityce – to znaczy nie próbowała zwiększać ani zmniejszać popytu – wówczas stopa dyskontowa musiałaby zostać zmniejszona do 3% z 5 1/2%, którą jest teraz . A żeby pobudzić gospodarkę, Fed musiałby ją jeszcze bardziej obniżyć.

Mówię więc, że rząd raczej nie będzie w stanie ani nie zechce zapewnić dużej pomocy w stymulowaniu gospodarki.

INC.: Jednak wydaje się, że gospodarka się plącze. . .

SHILLING: A jeśli dopisze nam szczęście, może się to dalej mieszać, przy PKB rosnącym od 1% do 2% rocznie – ale tylko wtedy, gdy konsument będzie chciał to utrzymać. W ostatnich ośmiu kwartałach konsumenci odpowiadali za 90% wzrostu realnego PNB.

INC.: Jednak konsumenci są, według mahy kont, rozciągnięci tak daleko, jak tylko mogą.

SZYLING: Dokładnie. Konsumenci robią to z ogromnym wzrostem zadłużenia. Ale dlaczego? Dlaczego ludzie tak kładą się na kończynie? Uważamy, że powodem jest to, że konsumenci walczą po prostu o utrzymanie swojego stylu życia w obliczu spadku siły nabywczej. Pamiętaj, że realne dochody rodzin spadają od 1973 roku. Po pierwsze, była to inflacja. Ostatnio jest to wynik firm wymuszających obniżki płac, próbujących zniwelować różnicę między naszymi kosztami pracy a resztą świata. Ale Amerykanie tak naprawdę nie chcą zaakceptować rzeczywistości niższych dochodów: uważamy, że nasze przyrodzone prawo obejmuje życie lepsze niż nasi rodzice i bogacenie się na emeryturze. I tak dostosowaliśmy się do tej nowej rzeczywistości na różne sposoby. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było opóźnienie posiadania dzieci i wysłanie kobiet do pracy. To działało przez chwilę, ale tylko przez chwilę. Teraz wypełniamy lukę, pożyczając, sądząc, że to wszystko zniknie.

INC.: Ale gdzie to się kończy?

SHILLING: Na tym polega problem: nikt nie chce dmuchać w gwizdek. Fed nie ma zamiaru dmuchać w gwizdek – jeśli już, to jest coraz bardziej zaniepokojony recesją, więc nie sądzę, aby w najbliższym czasie nastąpiło znaczne zaostrzenie. Banki mogą dmuchać w gwizdek, ale dlaczego? Jeśli nadal będą mogli pożyczać od Fedu na, powiedzmy, 6% i pożyczać je na kartę kredytową na 18%, mogą pokryć wiele zaległości z tym spreadem i nadal zarabiać pieniądze. Więc pożyczkodawcy nie będą dmuchać w gwizdek. Pozostawia to konsumentom, a tak naprawdę nie wiesz, kiedy to odwołają i zdecydują, że wystarczy. Nasze najlepsze przypuszczenie jest takie, że nastąpi to na początku przyszłego roku i wywoła recesję.

INC.: Jaki byłby pierwszy tego znak, coś, co wszyscy moglibyśmy zauważyć?

SHILLING: To, na co bym się przyjrzała, to sprzedaż samochodów, ponieważ samochód jest towarem o dużej wartości, który można odłożyć na później – nie trzeba go kupować w tym roku – i ponieważ jest mocno finansowany; około trzech czwartych samochodów na drogach jest finansowanych. Jeśli konsumenci zaczną się bać o przyszłość i poziom zadłużenia, to właśnie w tym momencie to pokażą.

INC.: Jak poważnej recesji można się spodziewać?

SHILLING: Może to być coś, od bardzo łagodnego do czegoś, co może wprowadzić nas w sytuację z lat 30-tych.

INC.: To dość szeroki zakres od prognostyka bez odwagi i chwały.

SHILLING: Problem z przewidywaniem dotkliwości polega na tym, że po rozpoczęciu recesji istnieją trzy czynniki, które mogą być bardzo istotne w jej pogłębieniu. Ale są to czynniki, których nikt nie jest w stanie przewidzieć.

Jednym z nich są oszczędności konsumentów. Jeśli konsumenci zaczną wycofywać się ze swoich pożyczek, spowoduje to spowolnienie. A kiedy gospodarka zmięknie, prawdopodobnie staną się jeszcze bardziej ostrożni i zwiększą stopę oszczędności – powiedzmy z 4% teraz do normalnego przedziału od 6% do 7%. Samo to mogłoby zabrać od 2% do 2 1/2% PKB, co jest właśnie wielką recesją. A jeśli ludzie naprawdę się przestraszą, może to wzrosnąć.

Drugą rzeczą, która może pogłębić recesję, jest protekcjonizm. Z powodu tego świata nadwyżek, który mamy, już teraz istnieje ogromna presja, by podnieść bariery i cła w celu ochrony krajowych płac i cen. Recesja tylko to pogorszy, a Kongres, szukając kozła ofiarnego, prawdopodobnie pójdzie dalej. Od razu wydarzyłyby się dwie rzeczy: import z USA, który był jedynym źródłem wzrostu gospodarczego dla reszty świata, spadłby; a eksport z USA spadłby, ponieważ inne kraje podjęłyby odwet własnymi środkami protekcjonistycznymi. Rezultatem byłoby spowolnienie aktywności gospodarczej wszystkich, a recesja pogłębiłaby się tutaj i rozszerzyła na resztę świata.

W końcu istnieje ogromna ilość długów -- osobistych, korporacyjnych, rządowych. Gospodarka USA – gospodarka światowa – jest silnie lewarowana, a recesja prawdopodobnie pogłębi tę słabość finansową, szczególnie w sektorach, które odczuwają skutki spadku cen dóbr materialnych. To jest plama oleju. To oszczędności i pożyczki, które pogrążyły się w niepewnych inwestycjach w nieruchomości. To duża część sektora rolniczego. To Meksyk, Brazylia i Argentyna oraz ich amerykańskie banki. Do tej pory Fed był w stanie poradzić sobie z kilkoma z tych problemów, gdy się pojawiły – Meksyk, Continental Illinois. Ale kiedy wpadniesz w recesję, problemy będą pojawiać się tak szybko i wściekle, że Fed nie będzie w stanie poradzić sobie z nimi wszystkimi.

brian russell i cheryl ladd

INC.: Jak myślisz, jaka zmiana gospodarcza może rozpocząć ten rodzaj śnieżnej kuli?

SHILLING: Gdybym miał wybrać kandydata, powiedziałbym, że nieruchomości w Teksasie. Tamtejsze banki znacznie lepiej chroniły się przed spadkiem cen ropy niż przed spadkiem cen nieruchomości – jedyną rzeczą, która teraz to powstrzymuje, jest wiara. Nawet dzisiaj nowo wybudowane, dobrze zlokalizowane budynki w Houston sprzedają się za połowę tego, co kosztowało ich wybudowanie. Jeśli to naprawdę zacznie się otwierać, to myślę, że banki w Teksasie są skończone.

INC.: OK, prowadzisz firmę gdzieś poza Teksasem i słyszysz, że Shilling przewiduje, że w najlepszym przypadku gospodarka będzie zasadniczo płaska w przyszłym roku, a co gorsza, będziemy w depresji. Więc co robisz, doktorze?

SHILLING: Pierwszą rzeczą jest wdrożenie bezwzględnych i trwałych systemów kontroli kosztów. Myślę, że pod tym względem małe firmy mają przewagę, ponieważ zarówno kierownictwo, jak i pracownicy w małej firmie lepiej rozumieją swoją słabość.

Po drugie, myślę, że ludzie muszą orientować się w kierunku zwiększania wolumenu. W świecie nadwyżek, w środku recesji, nie można podnieść cen. Tak więc jedynym sposobem na rozwój jest sprzedawanie więcej, nawet jeśli oznacza to niewielkie obniżenie marży. I znowu myślę, że mała firma jest o wiele lepiej pozycjonowana niż duża.

Trzecią rzeczą jest unikanie zaciągania pożyczek przy wysokich realnych stopach procentowych, które mamy teraz: szeroki rozpiętość między dominującą stopą procentową a stopą inflacji. Wstrzymywanie pożyczek to coś więcej niż tylko kwestia uporządkowania należności. To kwestia bardzo sceptycznego podejścia do zakupu nowego sprzętu lub budowy nowej fabryki. Pamiętaj, że w świecie nadwyżek cena maszyn lub instalacji prawdopodobnie spadnie, a nie wzrośnie. Dlaczego więc kupować teraz? Właściwie po co w ogóle kupować? Dlaczego nie wydzierżawić i pozwolić komuś na ryzyko?

Ważne jest również, aby zaciągać pożyczkę krótkoterminowo. Ceny prawdopodobnie spadną jeszcze bardziej. Ktoś, kto zamyka się na 10% pożyczki na 10 lat, naprawdę zakłada, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy nie, że wkrótce będzie w stanie podnieść ceny jeszcze bardziej niż to. To wątpliwe. A bez podwyżek cen te spłaty odsetek zabiorą dużą część zysków.

INC.: Jak widzisz stopy procentowe w przyszłym roku?

SHILLING: Myślę, że zanim to się skończy, można było zobaczyć obniżkę stóp o połowę. W tej chwili mamy te wysokie realne stopy procentowe, ponieważ ani Fed, ani rynek obligacji nie są przekonani, że inflacja się skończyła. Wcześniej czy później – z pewnością wpadniemy w recesję – w końcu się przekonają i możemy wrócić do 2% do 3% realnych stóp procentowych. Jeśli wyliczysz inflację na około 2%, oznacza to, że długie – od 20 do 30 lat – obligacje skarbowe wyniosą około 4% lub 5%.

INC.: Sugerujesz utrzymanie pożyczki krótkoterminowej. Czy to oznacza, że ​​zaleca się również krótkoterminowe planowanie biznesowe?

SHILLING: Z pewnością ważne będzie dotrzymywanie zobowiązań krótkoterminowych. Nie kupuj czegoś, dopóki tego nie potrzebujesz. I skrócić czasy dostaw. Udaj się do swoich dostawców tak często, jak to możliwe i odłóż im zapasy materiałów zakupowych. Lub użyj ciężarówki zamiast kolei, aby skrócić ilość zapasów w transporcie. Możesz spróbować tego samego ze swoimi klientami. Zasada jest taka sama w obu kierunkach: użyj swoich mięśni, aby spróbować kupić drugiego, aby utrzymać swój ekwipunek.

INC.: Innymi słowy, miej oko na finanse.

SZYLING: Dokładnie. Największy nacisk należy położyć na siłę finansową. Zbuduj swój bilans: zatrzymaj zarobki, zmniejsz zadłużenie, zmniejsz zapasy, nie jedź tej zimy na rachunek wydatków do Rio – czegokolwiek to wymaga. Wkraczamy w erę, w której zarówno krajowa, jak i międzynarodowa konkurencja będzie intensywna, a jeśli nie masz siły finansowej – szczególnie małej firmy – myślę, że twoje szanse na przetrwanie są bardzo, bardzo niskie .

INC.: Czy istnieją kategorie przedsiębiorstw, w których przetrwanie jest bardziej kwestionowane niż inne?

SHILLING: Ogólnie powiedziałbym, że byliby to ci, którzy są podatni na zagraniczną konkurencję, która prawdopodobnie tylko się nasili.

INC.: A co to oznacza dla właściciela firmy?

SHILLING: Najlepszą radą, jaką mogę dać, to wejść w niszę, w której nie będziesz konkurować, lub wejść w produkt o wysokiej zawartości usług, aby ktoś nie mógł go powielić i wyprodukować miliarda w Hongkongu, zmuszając cię do wycofania się z biznesu. Jeśli masz zamiar zająć się towarem -- czymś, co każdy może wyprodukować -- to absolutnie upewnij się, że jesteś tanim producentem.

INC.: A jeśli nie możesz być tanim producentem?

SZYLING: Więc wynoś się z tego towaru.

INC.: Podejrzewam, że wielu właścicieli firm czyta takie obszerne stwierdzenie i mówi sobie: „Hej, ten facet nie zna mojego konkretnego produktu, mojego rynku, mojej firmy. Dlaczego miałbym zmienić całą swoją strategię na podstawie jakiegoś uogólnienia o gospodarce światowej?

SHILLING: To prawda. Prawdopodobnie działają w lokalnej gospodarce w zakresie bezpośrednich dostawców i klientów. Ale myślę, że jedną z rzeczy, których się ostatnio nauczyliśmy, jest to, że bardzo niewiele firm jest już odizolowanych od międzynarodowej konkurencji, od skutków rosnących lub spadających cen towarów, rosnących lub spadających stóp procentowych. I pod tym względem każdy działa w gospodarce krajowej, a nawet międzynarodowej. Jeśli twój bank ma jakieś złe kredyty w Meksyku, odczujesz tego skutki w taki czy inny sposób. Jeśli jesteś na Środkowym Zachodzie, na siłę Twojej sprzedaży w jakiś sposób wpłynie produkcja zbóż w Argentynie. Branże, które są obecnie uważane za niecykliczne, znacznie się skurczyły w porównaniu z tym, czym były kiedyś. A zagregowane siły – siły gospodarki narodowej – były tak silne i tak niestabilne, że ci, którzy je zignorowali, przegrali.

INC.: Twoje są niektóre z bardziej ponurych prognoz. Jak reagują na nie właściciele firm?

SHILLING: Wiele firm, zwłaszcza małych, jest kierowanych przez ludzi, którzy są w zasadzie supersprzedawcami iz natury są wiecznymi optymistami. Dlatego są dobrzy w sprzedaży. Nienawidzą negatywnych wiadomości. Chcą, aby ich firmy się rozwijały. A czasami to pragnienie przenosi się na ich osąd.

INC.: W takim razie jak dyrektorzy generalni – biorąc pod uwagę ich zakorzenione uprzedzenia dotyczące ekonomistów i ich zakorzeniony optymizm – jak powinni realistycznie reagować na ponurą prognozę ekonomisty takiego jak ty?

SHILLING: Prognoza to tak naprawdę cała otoczka możliwości. To nie jest jedna liczba. To nie jest jedno słowo: recesja, depresja lub ekspansja. Czym naprawdę jest prognoza – wiarygodna prognoza – jest zbiorem możliwości z przypisanym do nich prawdopodobieństwem. A to oznacza, że ​​oczywiście musisz zaakceptować możliwość skrajności z dużą ilością szarych obszarów pomiędzy nimi.

Myślę, że najlepszą prognozą jest ta, która ostrzega słuchacza o skrajnościach i podkreśla je w sposób, który może pomóc biznesmenom się do nich przygotować. Ponieważ najlepsza strategia to taka, która nie tylko wykorzystuje najlepsze, co może się wydarzyć, ale także chroni organizację przed najgorszym. Wiesz, nawet jeśli istnieje małe prawdopodobieństwo, że rzeczy naprawdę się rozwikłają, wolałbym, aby ludzie byli do tego przygotowani psychicznie i finansowo – nie żeby mieli zamiar wypaczać swoje biznesy i prowadzić je wyłącznie w oparciu o jakąś teoretyczną nadchodzącą depresję , ale przynajmniej tak będą gotowi. Wolałbym, żeby ludzie byli przygotowani na takie rzeczy i żeby to się nie wydarzyło, niż żeby byli tak całkowicie nieprzygotowani, że zostaliby złapani ze spuszczonymi spodniami.