Główny Rosnąć Garrett Leight, Eyewear Scion, o tym, jak zbudował markę GLCO

Garrett Leight, Eyewear Scion, o tym, jak zbudował markę GLCO

Twój Horoskop Na Jutro

Kiedy Garrett Leight założył własną markę okularów w 2010 roku, w pobliżu szczytu Wielkiej Recesji, Garrett Leight California Optyka (GLCO) stanowił jeden z niewielu jasnych punktów w ponurej gospodarce. Jedyny syn Larry'ego Leighta, słynnego współzałożyciela i wieloletniego dyrektora kreatywnego Oliver Peoples, Garrett wydawał się być jednym z czołowych nazwisk w branży okularów. Ale bardziej niż jego imię, to miłość Garretta do słonecznego optymizmu i beztroskiego stylu południowej Kalifornii przyciągnęła konsumentów na całym świecie. Nowoczesne i modne projekty GLCO, typowo kalifornijskie, szybko stały się ulubieńcami takich gwiazd jak Brad Pitt, Leonardo DiCaprio, Kardashians i Mandy Moore. Millenialsi przyjęli markę masowo, a GLCO jest obecnie sprzedawana w lokalizacjach na całym świecie. Garrett rozmawiał z nami ze swojej siedziby w Los Angeles, aby podzielić się tym, co najbardziej kocha w stylu życia w południowej Kalifornii, swoim sekretem zostania odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą i dlaczego kontynuowanie rodzinnej spuścizny może być czasami trudniejsze niż zaczynanie od zera.

Twoja marka – Garrett Leight California Optical – jest uważana za jedną z najmodniejszych marek w branży okularów, ale niektórzy mogą być bardziej zaznajomieni ze słynną marką, którą twój ojciec założył w 1987 roku, Oliver Peoples. Czy możesz nam opowiedzieć o historii Twojej rodziny w branży okularów i o tym, jak założyłeś własną markę?

Wychowałem się w branży okularów. Mój ojciec, Larry Leight, był jednym z założycieli kultowej marki okularów Oliver Peoples, a moja matka i wujek również byli częścią firmy. W 1987 roku założył Oliver Peoples. Odniósł ogromny sukces. Oczywiście, jak wiele dzieci wychowanych w rodzinnym biznesie, nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. Chciałem po prostu uprawiać sport, słuchać muzyki, spędzać czas z przyjaciółmi i grać w gry wideo.

Dopiero po studiach pomysł okularów zaczął mnie inspirować i motywować. Pracowałam w sklepie z okularami mojego ojca. Odkryłem, że jest coś wyjątkowego w zakładaniu ludziom okularów i uszczęśliwianiu ich. Naprawdę dostajesz to tylko w handlu detalicznym. Pracując dla mojego ojca w Oliver Peoples, miałem okazję dokonać inżynierii wstecznej wszystkiego, co wydarzyło się z marką – od jej rozwoju i kultury po projektowanie, produkcję i marketing. To było doświadczenie z prawdziwego świata, ale przypominało to chodzenie do szkoły. Okulary, wzrok i styl to wrażliwe dziedziny – to, jak ludzie widzą i jak wyglądają, są niezwykle ważne – i dowiedziałem się, że nasza rodzina ma wyjątkowe podejście do tworzenia modnych okularów o klasycznym wyglądzie.

W tym momencie wiedziałem, że jeśli kiedykolwiek chcę zbudować własną markę, handel detaliczny musi być w centrum tego wszystkiego. Nauczyłem się tego pracując dla mojego ojca w Oliver Peoples i sam chciałem dowiedzieć się więcej na ten temat. Więc w 2009 roku otworzyłem wielomarkowy sklep w mojej okolicy na Abbott Kinney Boulevard w Wenecji i sprzedawałem okulary i inne rzeczy. Mój ojciec i ja znaleźliśmy w archiwum wszystkie te stare, zabytkowe ramki, a potem sprowadziłem przyjaciół i rodzinę, którzy robili buty i ubrania. To było bardzo realne, lokalne, rodzinne środowisko. Naszymi klientami były serwery lokalne, barmani i artyści.

Wtedy dowiedziałem się, że bycie odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą polega na rozwiązywaniu problemu – a im prostszy problem, tym lepiej. W tym przypadku, w moim sklepie wielomarkowym, głównym problemem, który rozwiązałem, był brak optyka w firmie Abbott Kinney. Więc rozwiązaliśmy ten problem. Co więcej, zrobiliśmy to autentycznie, przyjmując i rozwijając lokalny styl południowej Kalifornii. Wkrótce wylądowaliśmy w New York Times i Dziennik Wall Street , i to naprawdę nas rozkręciło.

Gdy ten sklep zaczął się rozwijać, czułem, że jestem gotowy do opracowania własnej kolekcji okularów – Garrett Leight California Optical. To było w 2010 roku, w samym środku Wielkiej Recesji. Choć może to brzmieć jak straszny czas, ostatecznie nam to pomogło. Byliśmy w kategorii, która nie robiła wiele, więc nie była zbyt konkurencyjna i wyróżnialiśmy się jako optymistyczna, słoneczna marka w ponurych czasach.

Ogólnie rzecz biorąc, rozmowa brzmiała: „Nikt teraz nic nie robi. Nikt nie kupuje. Ale to nie była prawda. Ludzie kupowali. Po prostu kupowali mądrzej. Wydawali pieniądze na rzeczy, które były dla nich ważne – rzeczy, których potrzebowali, rzeczy, z którymi się utożsamiali i rzeczy, które ich uszczęśliwiały. I ze względu na to, jak zbudowałem tę markę, sprawdziliśmy wszystkie te pudełka.

Dorastałeś w południowej Kalifornii, a marka, którą zbudowałeś, jest głęboko zakorzeniona w tym stylu życia. Wydaje się autentyczny, jakby pochodził z serca. Co najbardziej lubisz w regionie i jak to się przejawia w GLCO?

nie wiem co kocham większość o południowej Kalifornii, ale opowiem Wam o wielu rzeczach, które uwielbiam mieszkać tutaj:

Uwielbiam pogodę. Myślę, że sama słoneczna kalifornijska pogoda wpłynęła na całkiem niezły projekt, zwłaszcza jeśli chodzi o sztukę i architekturę.

Uwielbiam dostęp do plaży i plażowy styl. Mieszkam w Venice Beach i w tej wyluzowanej, autentycznej kulturze jest coś, co lubię i podziwiam. To łatwe. Beztroski.

Kocham muzykę. Od The Doors do Chili Peppers do Tupaca, Los Angeles obejmuje pokolenia wspaniałego dźwięku. Jako Kalifornijczyk w czwartym pokoleniu miałem szczęście dorastać słuchając tego wszystkiego.

Kocham ludzi. Dostajesz tę dziwaczną mieszankę, której nie znajdziesz nigdzie indziej, ponieważ ludzie przychodzą tu z różnych powodów – czy to po to, by pracować w Hollywood, modzie, muzyce, czy cokolwiek to jest. Żadne inne miasto nie ma tego poza LA. To światowa stolica rozrywki, która codziennie mnie bawi.

Uwielbiam zdrowy kalifornijski styl życia. Dobrze jest być zdrowym i zrelaksowanym. Rozumiem, jak możesz zrobić śmieszne Sobotnia noc na żywo pomiń sposób, w jaki utowarowiliśmy zdrowy tryb życia. Ale to lepsze niż stres, złe jedzenie i ciągłe złość. Mamy tu świetną równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Może dzięki tej zdrowej równowadze generujemy mniej pracy niż moglibyśmy, ale szczerze to jest OK. Wpływamy na świat.

Mam obsesję na punkcie Kalifornii i od samego początku przekazywałem swoją prawdziwą miłość do tego miejsca poprzez moją markę. Wiele osób podziela tę miłość. Od pierwszego dnia ludzie mówili: „Chcę tego stylu. Chcę być częścią tego szczęśliwego, eklektycznego, kreatywnego wszechświata, ponieważ nie istnieje nigdzie indziej”.

Jak twoja perspektywa dorastania w branży okularów wpłynęła na sposób, w jaki zbudowałeś GLCO?

Od samego początku wiedziałem, że otaczam się właściwymi ludźmi. Kiedy mój ojciec zakładał firmę Oliver Peoples, miał wokół siebie przyjaciół i rodzinę, a to ma ogromne znaczenie, gdy wprowadza się markę. Moim pierwszym prawdziwym pracownikiem była Elena, moja przyjaciółka i główna projektantka. Pomogła opracować naszą pierwszą linię prototypowych ram. Mam dobre wyczucie mody, ale nie jestem projektantem. Bardziej pasjonuje mnie wizja marki, kultura firmy oraz zrozumienie rynku i tego, jak możemy na niego wpływać.

Wiedziałem też, że jeśli mam nazwać firmę swoim imieniem, muszę być twarzą marki – i to nie tylko w materiałach marketingowych. Tak więc podczas mojej pierwszej podróży sprzedażowej osobiście wysłałem e-mailem 100 potencjalnych kont w Europie, a następnie pojechałem do nich pociągiem z teczką pełną 48 pierwszych projektów ramek. Jeśli te relacje miały mi powiedzieć nie, chciałem dokładnie usłyszeć, dlaczego, osobiście, ponieważ odmówiłem porażki. Wszyscy powiedzieli tak. Właściwie, był w Amsterdamie facet, który początkowo odmówił, ale ja tylko gapiłem się na niego, dopóki nie ustąpił i nie zamówił „mniej niż dziewięć” – minimalne zamówienie.

Kiedy wróciłem z pierwszej podróży do Europy, usiadłem przed dokumentem Excela i zacząłem składać zamówienia w naszej fabryce. Myślałem, że 300 takich... um... czekaj. Może więcej? A może mniej? Od razu zdałem sobie sprawę, że robię to źle. Złożyłem to pierwsze zamówienie najlepiej, jak potrafiłem, ale potem natychmiast zatrudniłem planistę z zamiarem budowania odpowiedzialnego w dłuższej perspektywie. To kolejny przykład otaczania się właściwymi ludźmi i wynika z mojego doświadczenia w Oliver Peoples.

Twój ojciec jest jednym z najsłynniejszych projektantów w historii branży, ale udało Ci się wykuć coś całkowicie własnego. Jak to było uruchamiać własną markę w branży, która wciąż jest zachwycona projektami i estetyką twojego ojca?

Bez wątpienia buduję tutaj spuściznę. Mój ojciec jest jednym z największych projektantów okularów na świecie. Zmienił całą branżę i zrobił to właśnie tutaj, w Los Angeles, z moją matką i wujem. Ale wielu ludzi tego nie wie. Mogli słyszeć o Oliverze Peoples, ale nie o mojej rodzinie. Kiedy więc stworzyłem własną markę, nazwałem ją swoim imieniem, ponieważ wydawało mi się, że nazwa Leight potrzebuje trochę więcej rozpoznawalności skierowanej do konsumentów. Kontynuacja naszej rodzinnej spuścizny w tej branży to coś, co codziennie mnie inspiruje.

Oczywiście zawsze znajdą się ludzie, którzy powiedzą: „Cóż, jego tata był w branży, więc miał nogę w górę”. Albo „Rodzina ma głębokie kieszenie, więc jest im łatwo”. Nie prawda. To tylko niektóre z powszechnych nieporozumień. W rzeczywistości twierdzę, że podążanie śladami udanego rodzica może być trudniejsze niż bycie pierwszym w rodzinie, który coś zrobi. Rozpoczęcie udanego biznesu – uzyskanie idealnej mieszanki wszystkiego – jest wystarczająco trudne. Ale kiedy jesteś synem legendy, niektórzy ludzie nie chcą zmian.

Powiemy: „Garrett Leight różni się od Olivera Peoples. Jesteśmy młodsi, branding jest inny i mamy innego klienta docelowego”. Ale niektóre relacje mówią: „Cóż, nie chcemy innych. Chcemy Olivera People. Chcą tylko, abyśmy byli tacy sami, ponieważ Oliver Peoples to marka o ugruntowanej pozycji, a to ułatwia im wszystko po stronie sprzedaży. Tak więc bycie częścią dynastii może utrudnić wykuwanie własnej ścieżki i zdobywanie szacunku ludzi.

Sprzeciwiasz się również przekonaniu, że masz łatwo. Ludzie widzą cię inaczej i traktują cię inaczej. Ludzie z branży podchodzą do mnie i mówią: „Wiemy, że twój tata robi wszystko za kulisami. To świetnie dla ciebie! Uśmiecham się tylko i mówię: „Dziękuję”. Jeśli tak wierzą niektórzy, to świetnie. Wszystko, czego potrzeba, aby je zabrać ze sobą!

Dzięki GLCO stworzyliśmy coś naprawdę własnego. Teraz tak naprawdę chodzi tylko o to, jak daleko chcemy to posunąć.

Jesteśmy w trakcie odkrywania naszego najlepszego miejsca. Jak duży pozwalamy temu rosnąć? Nie jestem pewien, czy chciałbym zbudować biznes o wartości 500 milionów dolarów. To może wymagać dużo poświęcenia. Nie chcę rezygnować z tej marki i kultury, którą stworzyliśmy, idąc na skróty, przyklejając ją do moich fabryk i wyciskając z moich partnerów każdy ostatni rabat. Nie chcę, aby ta autentyczna marka, którą zbudowaliśmy, stała się zbyt korporacyjna.

W idealnym świecie nigdy nie chcę być całkowicie niezaangażowany w moją markę. Chcę się rozwijać i chronić to dziedzictwo, które buduję przez całe życie. Pewnego dnia chciałbym móc przekazać to moim dzieciom, jeśli chcą się zaangażować.

Jakie rady udzieliłbyś innym, którzy chcą zbudować trwałą, kultową markę, taką jak Twoja?

Zrelaksować się. Całe „Chcę tylko założyć firmę i sprzedać ją, zanim skończę 21 lat”? Po pierwsze, to naprawdę trudne. Co więcej, resztę życia spędzisz na poszukiwaniu szczęścia, więc natychmiast rozpocznij terapię. Będziesz tego potrzebować, ponieważ w tym procesie nauczysz się bardzo niewiele.

Zamiast tego dowiedz się, co Cię uszczęśliwia. Jasne, zawsze trudno odpowiedzieć. I to może zająć ludziom naprawdę dużo czasu, zanim się zorientują. Więc nie spiesz się. Nawet jeśli do tego czasu musisz dostarczać pizze. A kiedy już zrozumiesz, co naprawdę cię uszczęśliwia, ścigaj to, aż nie będziesz już mógł tego ścigać. Ale bądź elastyczny, gdy to wymyślisz! Jeśli chcesz być muzykiem, a nie jesteś w tym zbyt dobry, nie spalaj wszystkiego doszczętnie. Musisz mieć samoświadomość, aby się przystosować. Może pracujesz w studiu. Może pracujesz w sklepie z gitarami. Znajdź sposób na pracę z muzykami. W ten sposób rozmowa zawsze będzie dotyczyła tego, co kochasz.

Myślę, że mówię tak: spróbuj znaleźć to, co naprawdę cię uszczęśliwia, dowiedz się o tym jak najwięcej, jak to tylko możliwe, i zastosuj się w tej kategorii, dopóki nie zorientujesz się, gdzie pasujesz. , przez cały czas będziesz otoczony tym, co kochasz.

Jeśli tego nie zrobisz - jeśli to, co kochasz, się skończyło tam i to co robisz jest skończone tutaj --zapomnij o tym! Będziesz taki nieszczęśliwy. Spędzisz resztę wolnego czasu, próbując robić to, co kochasz, i po prostu będziesz cierpieć. To, co kochasz, i to, co robisz, ucierpi.

Odnieś sukces, robiąc coś lepiej lub inaczej. Jaka jest wyjątkowa rzecz, którą wnosisz do swojej przestrzeni? Czego inni próbowali, ale nie byli w stanie zrobić tak jak ty? W naszym przypadku nie ma innej marki okularów jak Garrett Leight. Naprawdę. Jestem prawdziwą osobą, która kocha Los Angeles, ma dzieci, kocha golf, jedzenie, sport i nie jest idealna.

ile lat ma Marg Helgenberger?

Mark Miller jest dyrektorem ds. strategii w Team One, zintegrowanej agencji medialnej, cyfrowej i komunikacyjnej, a także współautorem Dziedzictwo w tworzeniu (edukacja McGraw-Hill).